Dziś pokonaliśmy 85km z Korsze przez Bartoszyce aż do Lidzbarka Warmińskiego.
Dzisiejszy dzień zaczął się spokojnie. Piękna pogoda dopisywała nam aż do celu podróży. Zaczęliśmy drogami asfaltowymi wpierw nowymi, potem już łatanymi. Dawało się nam to we znaki, bo już nasze siedzenia są obolałe i każde wertepy dają nam dosłownie kość. Tereny szczególnie na początku trasy były dość wypłaszczone i spokojne. Wciąż otaczały nas krówki, bociany i bezkresne pola. Tym razem jechaliśmy przez wiele wiosek z kilku wiekowymi kościołami, czy zamkami. Widzieliśmy również dawne wiadukty kolejowe przed wojną zbudowane nad nieistniejącymi liniami kolejowymi.
Trasa do Bartoszyc minęła nam zadziwiająco szybko. Same Bartoszyce są bardzo ładnym miasteczkiem z uroczym rynkiem. Mieliśmy tu zasłużoną przerwę. Chłopaki napili się kawy, a ja w tym czasie ruszyłem do stacji kolejowej, które obecnie odgrywa bardzo marginalną rolę - służy jako parking dla mnóstwa wagonów towarowych PKP Cargo. Za to sam dworzec jest przepięknie odrestaurowany i obecnie pełni rolę kulturalną w mieście.
Mijaliśmy ciekawe miejscowości, jak choćby Galiny, gdzie jest okazały Folwark i pałacyk, oraz bardzo atrakcyjny park z krętą rzeką Pisą biegnącą poprzez głębokie wąwozy. Mieliśmy tam postój na piwko bezalkoholowe. Nawet podjechała pani policjantka upewnić się, że nie łamiemy ustawy o trzeźwości 😊
Rozmawialiśmy z miejscowymi emerytami i dowiedzieliśmy się, że w miejscowości Stoczeka Klasztorny, którą mieliśmy później mijać był więziony w klasztorze kardynał Wyszyński w czasach PRL.
Po Bartoszycach trasa biegła mało uczęszczanymi drogami pomiędzy malutkimi wioskami po kilka domów.
Później kilka kilometrów przed Lidzbarkiem Warmińskim mieliśmy okazję jechać śladem zlikwidowanej w 1994 roku linii Lidzbark Warmiński - Bartoszyce. Znów jechało się idealnie aż do samego miasta! Znów widać było wiadukty, czy dworce pełniące rolę domów.
W samym Lidzbarku Warmińskim jest przepiękny Zamek Krzyżacki! Warto go zobaczyć. Przepiękny, zadbany, z fosą wokół. Zarówno w Bartoszycach, jak i Lidzbarku jest wartko płynąca rzeką Łyna. Niestety wiele jej brakuje do czystości Czarnej Hańczy, czy Biebrzy.
Po zaopatrzeniu się w prowiant do ogniska udaliśmy się 6km dalej do Wielochowa pod namioty na agroturystykę Jankesowo, by wreszcie odpocząć po ciężkiej trasie.
Ja na sam koniec miałem przeboje z własnym namiotem, bo fabrycznie nie miał części, na co nie zwróciłem uwagi, a niestety namiotu po zakupie nie testowałem przed wyjazdem. To mnie omal nie wyprowadziło z równowagi (przy takim zmęczeniu i głodzie). Poszedłem zjeść gołąbki, na szczęście niezawodni koledzy uratowali sytuację i załatwili zastępczy namiot od właściciela tego terenu. Po ognisku, kiełbaskach i piwku, kąpieli każdy ruszył do swego namiotu i zasnął ciężkim snem zbierając siły na jutro.
Delikatnie mówiąc namioty to nie moja najsilniejsza strona 😜