niedziela, 27 lipca 2025

Dzień 1 Green Velo Bialystok - Elbląg

 Wstęp

Koledzy Marcin i Tomek rok temu postanowili zrobić Green Velo od Przemyśla do Białegostoku i bardzo sobie tą wyprawę chwalili mimo dużego wysiłku fizycznego. W tym roku postanowiłem do nich dołączyć. Wyposażyłem rower w niezbędny osprzęt, oraz namiot, śpiwór, pelerynka na deszcz, etc.

Dzień 1. 26.07.2025

Byłem tak podekscytowany, że wstałem tuż po 3 w nocy, choć budzik był nastawiony na 3:15. Rower już był spakowany. No i tuż przed wyjściem okazało się, że w tylnym kole spadło ciśnienie w oponie o połowę! Myśl: “no nie może być, przecież za 30 minut pociąg startuje ze stacji! Szybko napompowałem koło i pędziłem na dworzec. Dojechałem o 4:10. Na szczęście drogi były puste 😜





Żeby jechać z rowerami już miesiąc wcześniej kupowałem bilety, by było miejsce na rowery. Tym razem jechaliśmy IC Górnik z Zabrza do Warszawy Centralnej, a tam po pół godzinie przesiadka na IC Hańcza do Białegostoku. W Białymstoku powietrza w oponie zabrakło. Wpadłem na pomysł, by skorzystać z serwisu rowerowego na mieście. Zadzwoniłem do jednego, by mi awaryjnie wymienił dętkę, a on mnie pyta, czy nie umiem sam zmienić. Ja mu na to, że mi się nie chce i Panu za to zapłacę. On, skoro nie ma wyjścia, to to zrobi. Na szczęście tamten pan zawołał swego syna, który ogarnął mi koło w 5 minut. Wreszcie mogliśmy rozpocząć naszą rowerową przygodę! Pierwszy odcinek z Białegostoku do Laskowca (Stanica pod bocianem - nocleg) miał długość 62km.



I tak na początek drogi rowerowe w Białymstoku są rewelacyjne! Po wyjeździe z miasta drogę nam przecięła jakieś 50m ode mnie potężna samica łosia - klempa! Zrobiła na nas wrażenie. Tak byłem w szoku, że nie byłem w stanie zrobić zdjęcia. Później dopiero był znak, że są tu łosie.


Po dojechaniu do Choroszczy zrobiliśmy sobie przerwę na lody i mały odpoczynek. Mogłem sobie ochłodzić stopy na fontannach 🙂


Początki jazdy były bardzo optymistyczne, świeże siły, piękna pogoda, choć często nas straszyła chmurami, ciekawe widoki. Głównie małe miejscowości, wioski, pola. Bardzo długi odcinek na wydzielonej trasie rowerowej. 


Po wielu kilometrach jazdy dojechaliśmy do Tykocina. Tam zdarzyło się kilka rzeczy. Jedna katastrofalna i reszta pozytywne: zauważyłem, że zgubiłem saszetkę z dokumentami i pieniędzmi! Nie miałem bladego pojęcia w którym miejscu na trasie mi się to stało! Pojechałem do Biedronki, gdzie robiliśmy chwilę wcześniej zakupy i nic! Zrezygnowany podjechałem na komisariat policji i zgłosiłem zagubienie. Później ruszyliśmy do restauracji i - od tego momentu pozytywne rzeczy - zadzwonił do mnie funkcjonariusz, że saszetka się znalazła. Przyniósł ją uczciwy znalazca na policję. Kupiłem mu dwie butelki rumu w podzięce 😀 W restauracji z jadłem największe w życiu kartacze, a tuż przy nas Justyna Steczkowska przygotowywała się do występu. 




Później już trasa została pokonana bez niespodzianek w pobliżu rzeki Narew. 




Na miejscu czekał na nas brat Marcina - Rafał, który z nami podróżuje na motorze. My swoją trasą, on swoimi i zawsze widzimy się wieczorami. 😊
Po tak niezwykle długim dniu (od 3 w nocy) i tylu “przygodach” poszliśmy szybko spać, by zacząć pełni energii kolejny dzień. 




1 komentarz:

  1. Marek a mówiłem Ci ,że ten wyjazd będzie z przygodami :).

    OdpowiedzUsuń