Dzień 9 wycieczki był naprawdę
ciężki…
Dzień zaczął się wyśmienicie.
Wstaliśmy o czasie, sprawnie się zebraliśmy i w Łazach zjedliśmy śniadanie.
Stojąc tak przy sklepie nagle nadciągnęła mgła, a jeszcze podczas zbierania się
z pola namiotowego niebo było przejrzyste ;) Mgła nam towarzyszyła aż do
Darłówka :) Wpierw lekka przejażdżka przez Osieki, skąd skręcaliśmy do
Iwięcina. Od Osiek do Iwięcina jechaliśmy prawie cały czas dziurawymi płytami
betonowymi, a później rozmiękłą ostatnią burzą drogą gruntową. Generalnie
luzik. Później znów droga, znów nierówności i niestety później kilka kilometrów
ruchliwą drogą do Dąbek. Żadna przyjemność. Masę turystów dojeżdżało na miejsce
swych wczasów i delikatnie mówiąc, śpieszyli się, a droga jak była kilka lat
temu paskudna, tak paskudna jest nadal: dziurawa ze zniszczonym poboczem… W
Dąbkach podobnie – nudno i ciasno. Zrobiliśmy sobie zdjęcie na plaży we mgle :)
Za Dąbkami zaledwie kilometr drogi ścieżki rowerowej, a później już tylko jazda
z samochodami tą samą ruchliwą drogą… Ja wcześniej, tak i tu zniszczona
nawierzchnia… Przy okazji ciekawą rzecz zauważyliśmy: w miejscowości Żukowo
Morskie wszyscy spuszczają szambo do przylegających do domostw rowów
melioracyjnych! Obrzydliwstwo, tym bardziej, że kilkaset metrów dalej była
oczyszczalnia ścieków z Darłowa!!! Masakra!!! W Darłowie było znacznie
spokojniej, trasy rowerowe, pobocza, a w Darłówku tłumy ludzi. Tam zjedliśmy
smaczny obiad i zauważyliśmy Zlot Historycznych Pojazdów Militarnych Darłowo
2012. Masa pojazdów wojskowych i tłumy
ludzi w moro. Nieźle to wyglądało :)
Szczegóły o zlocie: http://zlot.darlowo.info/web/o-zlocie-szczegoly/95?zlotciacho=61a68e889c7e04275442cfe88f64864a
Niestety były też minusy. Teren
zlotu obejmował część nasze trasy rowerowej i musieliśmy jechać okrężną drogą.
To spowodowało lawinę problemów:
- znów jazda zatłoczonymi drogami
- zgubienie trasy rowerowej przy
jeziorze Kopań.
Beznadziejne oznaczenia
trasy!!!!!! Po kilku kilometrach jazdy kiepską gruntową drogą, było tylko
gorzej, aż skończyliśmy w polu… Nie poddaliśmy się, bo kilkaset metrów dalej
była już nasza droga do miejscowości Wicie, przez którą zgodnie z planem
mieliśmy jechać. Brnęliśmy w błocie, a 10 metrów prze drogą ów błoto było już
gigantyczną mazią… Musiałem rozpinać przyczepki i po kolei każdą przyczepkę i
rower wynosić w rękach po krzakach… Zostawiony bez opieki Wojtek wlazł w tą maź
i ugrzązł. Musiałem po niego iść… Obaj byliśmy w niezłym zaoranym błocie… Jak
doszliśmy do siebie, ruszyliśmy w dalszą drogę. W Wiciu jechaliśmy drogą
zbudowaną z kocich łbów… Czysty relax dla masochistów :P Później było lepiej
droga gruntowa z wielkimi wgłębieniami po samochodach wypełnionymi wodą…
Wszyscy byliśmy wykończeni kilometrami trasy na ruchliwych drogach lub na
kompletnie nie nadających się do jazdy bezdrożach… 57km ciężkich jazd… Ostatnie
kilometry trasy wiodły przez pas startowy przed samym Jarosławcem. W Jarosławcu
pizza, lody, gofry, pisanie tego bloga i czas spać… Jutro po przejechaniu Ustki
odpoczniemy w Poddębiu ;)
Szczegółowe dane trasy z Łaz do
Jarosławca: http://www.endomondo.com/workouts/67697071
Z rana śniadanko
później przyjemna jazda we mgle...
za zakrętem bardziej trzęsąca jazda we mgle... Nawet nie spodziewaliśmy się, że będzie tyle razy taka nawierzchnia...
częsty widok pruskich kościołów...
Plaża w Dąbkach... Piękna mgła ;)
Wpływający do Darłówka statek robił obrót w porcie i wracał na morze. Przez cały ten czas most był rozsunięty i niezła kolejka ludzi się zrobiła :)
Początek przełajowej trasy rowerowej...
Po czasie okazało się, że trasy tam nie ma...
W końcu upragniony cel podróży
Widok w Jarosławcu... Niezły ;)