sobota, 23 czerwca 2012

Wyprawa rowerowa Bałtyk - dzień 1 pociągami z Zabrza do Świnoujścia

1 dzień wielkiej wyprawy rowerowej uważam za otwarty!
Pakowanie toreb, przyczepek trwało aż do 1 w nocy dnia wczorajszego. Aga kazała mi napisać, że to jej zasługa. A więc muszę się zgodzić i ten wpis umieścić :P Dziś rano Rafał (szwagier) zabrał torby i dzieci samochodem, ja z Agą pojechaliśmy rowerami na stację: Aga ciągnęła przyczepkę bagażową, a ja jechałem trzymając w drugiej ręce rower Kubusia. Poszło jak po maśle.
Dojechaliśmy do stacji, przerzuciłem wszystkie bagaże sprzed dworca na peron. To zaledwie kilkadziesiąt schodów w górę i w dół za każdym razem :P Pierwsze poty zaliczone ;) Na peronie byliśmy około 8:45. Przy okazji przepuściliśmy 4 pociągi, z których 3 miały 15 minutowe opóźnienie... Nasz pociąg jako piąty wcale nie był lepszy - 10 minut w plecy. Co ciekawe, tydzień temu sprawdzałem, gdzie zlokalizowane są wagony dla rowerów. Był pierwszy i czwarty dla rowerów. Ten czwarty był bezprzedziałowy i do takiego chcieliśmy wsiąść. Pech chciał, że dziś jechał tylko pierwszy wagon rowerowy, a na końcu składu były doczepione jakieś wagony niedostępne dla podróżnych, więc pociąg wyjątkowo daleko podjechał. A więc wszyscy musieliśmy biec z bagażami, rowerami i przyczepkami jakieś 100m do naszego wagonu i pociąg musiał chwilkę na nas czekać, bo cała reszta podróżnych już wsiadła :) Wyobraźcie sobie Ja, Aga, Kasia, Rafał, dziadek i troje małych dzieci – w pośpiechu zbierający 3 rowery, 2 przyczepki i 5 bagaży, biegnący ile sił w nogach przez cały peron slalomem wśród wysiadających i wsiadających pasażerów. Rafał nawet wsiadł do złego wagonu, ale na szczęście udało mu się wysiąść i dołączył do naszego peletonu ;) Na szczęście obsługa pociągu była dla nas wyrozumiała ;) Ostatecznie stało się dobrze, bo w pociągu jest pełno ludzi, a w pierwszym nie ma prawie nikogo. Nawet drużyna konduktorska ma swój przedział w drugim wagonie... A więc mamy przedział tylko dla siebie i widać z niego nasze rowery ;)
Pogoda dopisywała, bo było około 20 stopni i pochmurnie -  w sam raz na podróż! ;) Do Szczecina dojechaliśmy planowo – o dziwo :)
Wpadliśmy na pomysł, aby pojechać do Świnoujścia jeszcze tego samego dnia. Pociąg był o 20:17, a więc mieliśmy sporo czasu. Do Świnoujścia dojechaliśmy ok 22:20. Szybko zapakowaliśmy się na rowery i ruszyliśmy w drogę szukając jakiegoś pola namiotowego. Niestety, wszystkie chyba były na zachodnim brzegu Świny :(  Mieliśmy do wyboru peron (bo poczekalnia zamknięta od 21:00), albo jakieś bezpieczne miejsce na rozbicie namiotu. Wybraliśmy drugą opcję i pojechaliśmy na plażę, gdzie rozbiliśmy namiot gdzieś o 23:15. O dziwo, na niebie wciąż było dość jasno. Spakowaliśmy się razem z rowerami i zasnęliśmy :)
Jeszcze jedno: w załączeniu przesyłam Wam pismo, jakie otrzymałem z PKP Intercity w odpowiedzi na moją skargę dotyczącą brak wagonu rowerowego w jakimkolwiek pociągu jadącym ze Śląska do Świnoujścia. 

Widzicie ten wiadukt za nami? Tam musieliśmy wszyscy biec z widocznym poniżej dobytkiem :)
  

W okolicy Leszna rodzina odpłynęła w świat snów... :)

  Przez to w wieczornym pociągu ze Szczecina do Świnoujścia tryskała energią ;)


 W Świnoujściu...

Gdzieś o 1 w nocy Aga zrobiła nam zdjęcie jak śpimy w namiocie na plaży w Świnoujściu:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz