Dziś z rana obudził nas deszcz... Całe pranie z wczorajszego dnia przemoczone całkowicie... Dzień wcześniej mega upał, a dziś? 15 stopni C, silny, porwisty wiatr i ten deszcz z rana... Chcieliśmy się opalać, a tu taki zonk... Trudno... Z rana śniadanie, później spacer po Łebie z rodzinką - do portu, a z powrotem plażą - tam wiatr był nie do wytrzymania... Później do namiotu, pobawić się z dziećmi i znów strzała na obiad. Mieliśmy ochotę na kurczaka z rożna :) Niestety w barze, w którym chcieliśmy zjeść, kurczaków jeszcze nie było... Czujecie? godzina 14, a kurczaków jeszcze nie ma... Jest szaszłyk - żenada... W wielu miejscowościach brakowało wielu rzeczy, które były wykazane w jadłospisie. Ciekawe... W każdym razie trafiliśmy do znacznie lepszego lokalu na tego kurczaka :) Następnie postanowiliśmy zobaczyć ruiny kościoła, ale gdy doszliśmy na miejsce zgodnie z mapą, nie było żadnego kierunku, strzałki, nic!!! Nikt nie pomógł, bo pracownicy straganów są przyjezdni... Czujecie??? W każdym razie Wojtek zasnął na rękach i tak go niosłem ze dwa kilometry :) Masakra dla pleców ;) Później Aga z dziećmi zwiedziła dom postawiony do góry nogami. Byli wniebowzięci! Wieczorem kolacja, sprzątanko i kimonko ;)
Jeszcze jedno: biwakujemy w fajnym polu campingowym: www.filarowka.pl
Jutro jedziemy do Białogóry :)
port
Chłopcy poznają przyrodę ;)
stacja kolejowa - Łeba :)
Młodszy szukając z nami drogi dojścia do ruin kościoła zasnął ;)
Domek postawiony do góry nogami! Świetny efekt!
rewelacja :)))
OdpowiedzUsuń