Dzień 13 ciężej niż by się
wydawało…
Rano zaspaliśmy :) Wstaliśmy
przed ósmą. Szybka zbiórka, poranna toaleta, składanie namiotu i o dziewiątej
byliśmy już na rowerach w drodze do sklepu, gdzie zjedliśmy śniadanko. Pełni
sił, nadziei i chęci ruszyliśmy międzynarodową trasą rowerową R10. Miało być
tak cudownie ;) Początkowe kilometry były niezłe. Trochę korzeni odstających i
tyle. Później korzenie zaczęły odstawać coraz bardziej, a ścieżka stawała się
coraz węższa, piaszczysta, bagnista, etc. W pewnym momencie musieliśmy rozpinać
przyczepki i nieść je ręcznie z miejsca w miejsce… Nawet moja przyczepka z
Wojtusiem się przewróciła na bok, gdy na stromym zboczu próbowałem przepchać
rower z przyczepką. Nic mu się nie stało, bo był przypięty, ale tak kląłem z
powodu tak beznadziejnej sytuacji, że w pale się nie mieści! Na dodatek przy
każdym postoju atakowała nas chmara krwiożerczych much!!! Znajdę tego
!@#$%&*, który tą trasę tak wytyczył i wystosuję oficjalną skargę!!! To nie
miało nic wspólnego ze ścieżką rowerową. Raczej braliśmy udział na żywo w
extreme ride by bike… Porażka. Całą energię zmarnowaliśmy na mordowanie się na
tej trasie… W pewnym momencie zaczęło się poprawiać, bo pojawiły się płyty
betonowe! Zgadnijcie tylko na jakiej długości one były??? 50 metrów… I znów
piaski, w których grzęźliśmy… W końcu dojechaliśmy do obozowiska harcerskiego,
skąd wyjeżdżał samochód i pan powiedział jak mamy jechać, aby wyjechać na drogę
asfaltową. Tak dojechaliśmy do wsi Stilo i dalej olewając ten międzynarodowy
żart, jakim jest ta trasa rowerowa, pojechaliśmy okrężną trasą, ale asfaltową.
W Kurowie mieliśmy pierwszy postój na lody i zakup zapasu napojów, a następnie
w Choczewie zjedliśmy pyszny i treściwy obiad w Restauracji pod Kasztanem. Później
prościutko do Białogóry. Jedyne co nam utrudniało jazdę drogami, to dość sporo
wzniesień. Początkowy etap dzisiejszej trasy nas wykończył i później brakowało
po prostu sił. W końcu dojechaliśmy i wylądowaliśmy w pierwszym z brzegu
campingu – Relaks. Akurat relaksu nam najbardziej potrzeba ;) Rozpakowaliśmy
się i strzała na plażę. Trochę się zdziwiliśmy, bo do plaży kilkaset metrów
przez bory. Spacerek fajny. Aga zbierała jagody, a chłopaki jedli ;) Plaża
wielka, pusta. Szliśmy na drugie zejście, skąd już była droga asfaltowa do
naszej wioski. Oczywiście później stały zestaw zajęć: kolacja, kąpiel, blog i
sen ;) Filmu akurat dziś nie ma, ale to dobrze, bo to telekomunikacyjna dziura.
Ledwie udało mi się tego posta opublikować ;)
Jutro do Władysławowa!
Szczegółowe dane trasy z Łeby do Białogóry: http://www.endomondo.com/workouts/68801548
Na dzień dzisiejszy zaliczyliśmy już 375 km wybrzeża :)
Ruszamy z Łeby spod naszego campingu!
R10 w pełni okazałości...
po drodze fajne widoki...
wydmy wdzierające się w ląd...
R10 zaczyna nas irytować...
delikatnie mówiąc irytować...
Ty przeciskając rower z przyczepką miałem dość...
a tu na tym żarcie R10 to już się wk*****em...
ale widoki były przednie
później było znacznie lepiej
Obiad w Choczewie
Wreszcie Białogóra!
To nasze pole namiotowe :)
w drodze na plażę
pogoda i plażowicze jak widać "dopisują"...
Rany rowerowe Agusi ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz