poniedziałek, 16 lipca 2012

Wyprawa rowerowa Bałtyk dzień 23 powrót z Malborka do Zabrza pociągiem

Dzień 23 - bardziej kolejowo nie dało się go przeżyć... ;)

Oczywiście po primo: PKP S.A. to porażka! PKP Intercity jest córką PKP S.A., a jak wiadomo niedaleko pada jabłko od jabłoni :) W tym przypadku nie było odstępstwa od reguły... Wyobraźcie sobie, że w soboty przez całe wakacje jeździ tylko jeden pociąg z Zatoki Gdańskiej na Górny Śląsk, który ma w składzie wagon rowerowy... Jest to TLK Pojezierze z Gdyni do Katowic przez Malbork, Elbląg, Olsztyn, Ełk, Białystok, Małkinię, Warszawę, Koluszki, Piotrków Trybunalski, Częstochowę... 900 km, 15 godzin jazdy... Co ciekawe, ani w kasie, ani na stronie Intercity nie ma informacji, gdzie w tym cholernym składzie wagon do przewozu rowerów jest usytuowany!!! Nikt nie potrafił mi odpowiedzieć... A więc zaryzykowaliśmy, że w pierwszym wagonie. Podobnie jak w składzie do Szczecina. Oczywiście, żeby było ciekawiej, to skład miał 11 wagonów, a wagon rowerowy był na końcu... Czyli całą rodziną sprint (wujek z ciocią nam pomogli). Dolecieliśmy do ostatnich drzwi, a tam co? Nie dało się ich otworzyć! Więc do wcześniejszych drzwi. Miejsca rowerowe w tym wagonie były po obu stronach (po 3 haki). Oczywiście konduktor miał głupie uwagi, że do Katowic są też inne pociągi, niestety do jego wąskiemu umysłowi uleciał fakt, że ten żart, jakim jest Intercity nie przewidziało dla innych znacznie mniej uciążliwych pociągów wagonów rowerowych... Porażka!!! Mieliśmy jednak szczęście w nieszczęściu: udało się rowery zapakować, bagaże również, rowery spokojnie przepchałem przez cały wagon bezprzedziałowy na drugi koniec i mieliśmy miejsca 4 siedzące przy sobie i przy gniazdu elektrycznym, które działało!!! A wagon był klimatyzowany!!! Dzięki temu, 15 godzinna podróż był całkiem znośna. Współpasażerowie nie dowierzali, że jedziemy aż do Katowic ;) Po raz pierwszy widziałem Mazury - piękna kraina! Musimy ją kiedyś odwiedzić. W Białymstoku 20 minut przerwy i szybkie zakupy w sklepie niedaleko stacji. W Białymstoku zmiana kierunku jazdy i byliśmy już pierwszym wagonem za lokomotywą :) Często wszyscy spali z wyjątkiem mnie. Ktoś musiał pilnować dobytku. Dojechaliśmy do Katowic planowo, gdzie czekali na nas mój brat z kuzynem i szwagier! Szybko i sprawnie się spakowaliśmy do samochodów i dojechaliśmy przed północą do domu w Zabrzu. 
Generalnie cudowna przygoda! Pełna niespodzianek na trasie, wielu wspaniałych ludzi, pełnych życzliwości. Wiele cudownych krajobrazów, niepowtarzalnych klimatów! Wyprawa przebiegła zgodnie z planem, bez żadnych opóźnień mimo bardzo zmiennej pogody. Przeżyliśmy kilkanaście burz i ulew, upały i nocne chłody, masę robactwa, dziki, przepełnione drogi i niezwykle trudne bezdroża.
Sama jazda bez odpoczynków trwała około 63 godzin na 616 kilometrach trasy, w ciągu której straciliśmy około 34 tysięcy kalorii!!! Złapaliśmy tylko dwa razy gumę, krzywiły się koła przyczepki Wojtka, złamała się ośka w rowerze Agi i nabiliśmy sobie trochę siniaków, a komary wypiły nam około 0,1 ml krwi ;) 
Żyć, nie umierać i podobne wycieczki organizować!!!


Pierwszy sen Agi z Wojtkiem na trasie.

Ze 3 godziny później kolejny sen ;)

A to wieczorna drzemka Wojtka :)

To zdjęcie po 14 godzinach jazdy :)

Nasze rowerki w tym czasie wypoczywały na wieszakach :)

FILMY:
Poranny wyjazd na pociąg. Przy okazji ostatnie spojrzenie na zamek ;)

Wjazd do stacji Giżycko. Troszkę za późno zacząłem filmować, bo jeszcze wcześniej piękna długa przystań tuż przy torach była :)

4 komentarze:

  1. i co my teraz bedziemy czytać? Gratulacje!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje, jesteśmy pełni podziwu.
    Pozdrawiamy A.M.K. i... z Gliwic

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam
    czy da się spiąć dwa rowery zabezpieczeniem gdy są ustawione w pionowe mocowania w pociągu....czy są one widocznie z miejsca siedzącego?

    OdpowiedzUsuń