czwartek, 15 sierpnia 2024

Dzień 10: trasa z Williams do Los Angeles

 Rozpoczęliśmy podróż o 7:30.Wjeżdżając z hotelu ponownie przejeżdżaliśmy przez cudne miasteczko Williams widząc urocze, zadbane domki i uśpiony jeszcze dworzec, który półtorej godziny później wypełni się nowymi pasażerami Grand Canion Railway! Widoki od początku były ładne, ale z każdą milą były coraz ciekawsze. Pierwsze miasteczko, które odwiedziliśmy, to pobliskie Seligman. Niby niepozorne, małe uśpione miasteczko, ale gdy weszliśmy do jednego sklepu z podarunkami Angel & Vilma's, to ja oszalałem! Mnóstwo tablic rejestracyjnych wszelakich stanów! Kupiłem od razu tablice do wszystkich stanów, w których byliśmy 9 lat temu, w których jesteśmy i będziemy podczas tej wyprawy! Ilość i różnorodność atrakcji z trasy 66 była tu powalająca. Śmiało można zaplanować zakup najważniejszych podarunków właśnie w tym miejscu! Po prostu wooooow! https://www.route66giftshop.com/ Zostawiliśmy tam również banknot 10 zł z naszymi podpisami do zawieszenia na suficie, jak zrobiło podbobnie wielu naszych poprzedników z różnych krajów. Na terenie sklepu była też ekspozycja barbera sprzed lat. Wokół sklepów było wiele aut nawiązujących do słynnej bajki: Auta. Seligman, to drugie miasteczko po Galenie z Kansas, gdzie autorzy bajki wzorowali się pięknymi okolicami i uroczymi zabudowaniami. A na przyległej stacji oprócz fantastycznych lokomotyw BNSF, zauważyłem również piękne malowanie lokomotywy Kansas City Southern! Od razu pobiegłem zrobić jej zdjęcie! Tuż po wyjeździe z Seligman trasa prowadziła tylko przez odludzia z dala od autostrady międzystanowej 40, która wcześniej towarzyszyła nam nieustannie. Tym razem po prostu nie było nic, oprócz fantastycznych widoków! Rozległe pustkowia kompletnie nie nadające się do życia. Za to mieliśmy często towarzystwo linii kolejowych i baaaardzo często mogłem podziwiać dwukilometrowe pociągi piętrowo załadowanych kontenerów, czy cysterny, wagony do transportu aut, węglarki i co tylko dusza entuzjasty kolejowego zapragnie! Po dojeździe do Kingman zatankowaliśmy nasze auta, co było genialnym pomysłem, bo już w pobliskiej Kalifornii paliwo kosztuje ponad 4 $ za galon! Na autostradzie jeszcze w Arizonie i potem w Kaliforni paliwo było absurdalnie drogie - ponad 6 $ za galon! Różnice w cenach na terenie USA są zaskakująco wielkie. Kraj siedzący na ropie, a tak sobie życzy za paliwo... Za Kingman ponownie wjechaliśmy w tereny całkowicie wyludnione, przeprawialiśmy się bardzo wolno (w niektórych miejscach ograniczenie prędkości wynosiło zaledwie 15 mph) po bardzo stromych urwiskach. Przejeżdżając przez jedyną żywą dla turystów miejscowość Oatman zauważliśmy osły żyjące na wolności chodzące wśród ludzi. Już widzieliśmy kilka po drodze, ale szczególnie za Oatman było ich sporo i blokowały spcjalnie ruch aut, by dostać coś do zjedzenia :) Daliśmy im jabłko (szkoda, że akurat nie mieliśmy więcej). Przygotowując się do realizacji naszej trasy, nigdzie nie spotkałem się z informacją, że w tym rejonie są dziko żyjące osły, które na dodatek nie boją się ludzi! :) Cały ten teren to dawne terytoria Indian Mohave, wszędzie od Arizony widać informacje o Mohave. Teren ten jest najbardziej nieprzyjazny i extremalnie gorący. Temperatura docchodziła na termometrze do 111 °F, co daje 43,89 °C! Na granicy Arizony i Kalifornii przejeżdżaliśmy nad rzeką Kolorado. I dokładnie tam z powrotem wjeżdżaliśmy na autostradę 40, ponieważ dalszy odcinek trasy 66 był całkowicie zamknięty dla ruchu z powodu robót. Jadąc autostradą widzieliśmy już wciąż pustynny widok przez bardzo wiele mil niemal nie zmieniający się aż Barstow, gdzie zatrzymaliśmy przy tutejszym muzeum kolejnictwa. Muszę przyznać, że to było naprawdę słabe muzeum tylko ze starymi, w ogóle nie zadbanymi eksponatami, których było zaledwie kilka. Do muzeum również nie można się było dostać, było czynne 3 dni w tygodniu i tylko do 16... Widać nie wszystko jest extra, jak w Williams :) Następnie już jechaliśmy autostradą 15 wiele mil przez pustkowia, aż dojechaliśmy do Gór Skalistych, po przekroczeniu których wjechaliśmy na zatłoczone 5-pasowe autostrady Los Angeles całkowicie zakorkowane w drugą stronę, bo wszyscy wracali po pracy do domu. Jadąc ulicami miasta delektowaliśmy się palmami. Autostrady i zwykłe drogi w LA są opanowane przez wariatów drogowych pędzących grubo ponad limity, zmieniających pasy wedle widzimisię. Musieliśmy zwracać na to uwagę. Na autostardzie najbardziej lewy pas jest tylko dla auto pool, czyli dla aut, które wiozą więcej niż dwie osoby, dlatego ciągle z niego korzystaliśmy. Po dojechaniu do hotelu około 19:30 mogliśmy wreszcie odpocząć, a dzieciaki rzuciły się do basenu. Dzielne są, bo tyle godzin w spokoju z nami jeżdżą - w basenie mogły się wyszaleć! Pora na fotki!

Wyjazd z Williams:














Seligman

























Wyjazd z Seligman i wiele mil pustkowi Arizony



































Kingman












I znów pustkowia :)








Słynne skrzynki pocztowe zawsze zlokalizowane grupowo przy zjazdach w pustkowia, gdzie mieszkają ludzie.























Ostrzeżenie przed osiołkami :)








miejsce wysoko w górach upamiętniające zmarłe osoby i zwierzęta
































Rzeka Kolorado widoczna z autostrady



Pora wjechać do stanu docelowego Route 66!




















Kolejne obszary wypełnione magmą 










Muzeum Kolejnictwa w Barstow


































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz