poniedziałek, 19 sierpnia 2024

Dzień 14: trasa z LA do Las Vegas przez Dolinę Śmierci

 Z Los Angeles do Las Vegas można dojechać w 4,5h autostradą, my jednak zapragnęliśmy zobaczyć jeszcze po drodze słynną Death Valley - Dolinę Śmierci. Tu posłużę się Wikipedią, która w kilku zdania oddaje przerażający charakter tego miejsca, które powstało miliony lat temu: 

Dolina Śmierci (ang. Death Valley) – obszar bezodpływowej depresji na pustyni Mojave. Najniżej położony punkt znajduje się 86 m p.p.m., stanowiąc największą depresję w Ameryce Północnej. Dolinę otaczają potężne pasmo górskie Panamint z najwyższym szczytem Telescope Peak 3368 m n.p.m. oraz pasmo gór Amargosa. Klimat zwrotnikowy, suchy, z opadami nieprzekraczającymi 50 mm rocznie (w niektórych latach deszcz nie pada w ogóle). Najbardziej suche miejsce Ameryki i jedno z najgorętszych miejsc na Ziemi, gdzie 10 lipca 1913 roku temperatura osiągnęła 56,7 °C (134 °F). Jest to światowy rekord temperatury powietrza. Wilgotność powietrza nie przekracza 1%.

No to powiem, że tym razem było "zaledwie" 116°F (46.7°C)!!! Ale po kolei :) Ruszyliśmy w ten niedzielny poranek na totalnym luzie, gdyż w LA 90% mieszkańców wciąż spało, więc drogi nie były zakorkowane i miło się autostradami jeździło. Przejechaliśmy Góry Skaliste i wyjechaliśmy wpiękne, przyjemne pustkowia, znane jeszcze z podróży z Williams do LA. Wjechaliśmy w miejscowość Mojave w Kalifornii i oprócz uwielbianych przeze mnie pociągów, miałem przyjemność zobaczyć coś po raz pierwszy: potężne cmentarzysko samolotów! Jest to Mojave Space & Air Port - lotnisko, na którym są przechowywane samoloty pasażerskie. Niektóre mogą jeszcze wrócić do służby, lub mogą być wybebeszone na potrzeby innych samolotów. Poczytałem o tym jeden artykuł, w którym opisano również to miejsce - robi wrażenie: Artykuł o cmentarzyskach samolotów Następnie przejechaliśmy przez Ridgecrest, by zatankować. Czytałem, by koniecznie wjeżdżać do Doliny z odpowiednią ilością paliwa, gdyż niezwykle ciężko jest natrafić później na czynną stację paliw, a ceny tu są bardzo różne. Jedliśmy tu m.in. hot dogi na patyku w cieście z kukurydzy - po prostu nie polecam... To nie jest nasz typ smaku jedzenia... Po drodze minęliśmy jeszcze miejscowość Trona, która żyła tu z kopalni soli. Ostatnie widziane tego dnia wagony przeze mnie. Generalnie przygnębiająca miejscówka, gdzie zawsze jest i gorąco i słono. Gdy wjechaliśmy na szczyt gór, naszym oczom ukazała się pierwsza potężna depresja. Fenomenalny widok! Przeolbrzymie miejsce, cholernie gorące 108°F, wietrznie. Nie da się być nawet krótką chwilę na powietrzu. Minęliśmy ją po jakimś czasie, by znów się wpiąć w kolejne góry. Przy stromym 17-milowym podjeździe, była informacja, by wyłączyć klimatyzację, by płyn w chłodnicy się nie zagotował. Były ostrzeżenia przed kowbojami, przed osłami i kozłami :) Gdy zaczęśliśmy zjeżdżać z gór, ukazała się nam się informacja, że to płatny park narodowy i trzeba uiścić opłatę w Visitor Center (opłata 30$ za tydzień). Zatrzymaliśmy się w jednym miejscu, gdzie były domki wypoczynkowe...Domki wypoczynkowe w dolinie śmierci, gdzie zawsze jest absurdalnie gorąco... Gdy wyszliśmy z aut i przeszliśmy z asfaltu na szuter obok, okazało się, że bił z niego większy gorąc, niż z asfaltu. Oczy już wtedy się gotowały na tym gorącym i suchym powietrzu. Jadąc w dół do tafli białej soli, było tylko goręcej i bardziej przerażająco. Widok, jak na Marsie. Po zrobieniu paru fotek na tej ziemskiej patelni w miejscu zwanym: Devil's Golf Course, ruszyliśmy w dalszą podróż do Nevady. Krajobraz wciąż był fantastyczny po wyjeździe z tej niezwykłej i z całą pewnością wartej obejrzenia Doliny Śmierci. Stamtąd było około 60 minut do Las Vegas, które nie jest wcale duże. Jego centrum podobno jest jeszcze mniejsze i następnego dnia je całe zwiedzimy. Sam hotel MGM Grand jest kolosalny! Trochę trwało, by się zameldować. MGM Grand jest drugim pod względem wielkości hotelem na świecie, a zarazem największym hotelem w Stanach Zjednoczonych na obszarze całego kompleksu znajduje się pięć basenów zewnętrznych (w tym jedyne w Las Vegas baseny ze słoną wodą), sztuczna rzeka i wodospad, które zajmują powierzchnię 2,7 hektarów. Wieczorem ruszyliśmy tylko coś zjeść do pobliskiego New York-New York. Przejechaliśmy się tam z dziećmi roller coasterem i zszedłem z niego przerażony! A dzieci pełen luz :) Generalnie główna ulica Las Vegas po zmroku wygląda jak Times Square w Nowym Jorku, tyle, że po 22 wciąż tu jest 36°C :) Pora na fotki:

widzicie, jakie ładnie puste autostrady? :)













Moje ulubione lokomotywy w mieście Mojave







Ci dwaj motocykliści irytowali wszystkich, bo ciągle jechali tak tym lewym pasem i trzeba ich było wyprzedzać po prawej.

Potężne cmentarzysko samolotów. Niestety ciężko zrobił było zdjęcie, bo to było daleko od drogi, ale głównie widziałem tam Boeingi 747.









Tu wydobywa się sól











większość ludzi była właśnie w kościele na mszy



Pierwsza depresja, gdzie nei sposób dłużej poza autem wytrzymać































By dojechać do Death Valley, musieliśmy pokonać te góry











wjeżdżamy do Death Valley

































Devil's Golf Course










Pora uciekać stamtąd wciąż przy przepięknych krajobrazach


































Po opuszczeniu gór w drodze do Las Vegas













Pierwsza miejscowość to Pahrump, gdzie również były kasyna















W końcu nasze Vegas!







Widoki nocą w bezpośredniej bliskości naszego hotelu










































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz